25 lipca 2022

OBRAZY ZLECONE

Dużą część moich aktywności w życiu zajmuje kreacja, czy to w postaci malowania, rysowania czy projektowania graficznego, czasami nawet aranżacji przestrzeni. W związku z powyższym, chociaż chodzę na palcach wokół słowa “artystka" - tak o mnie mówią. W końcu uprzejmie godzę się na to, w końcu jakieś algorytmy są przydatne. Ten wpis nie jest jednak o moim poczuciu tożsamości, tylko o jednym z obszarów mojej aktywności na polu kreacji czy sztuki, jakkolwiek to zwać.

Zapraszam do lektury o malowaniu obrazów na zlecenie w moim doświadczeniu. 

 

Gdy maluję obraz zlecony to uprawiam rzemiosło. Wrażliwe, delikatne, ale rzemiosło - nie sztukę. Realizuję upragnioną wizję osoby, która mi to zleciła. Nie uprawiam osobistego artyzmu, nie szukam siebie w tym. Stoję za tym obrazem, ale nie jestem w nim.

Lubię to podejście.

Pomimo, że maluję wiele lat, choć z różną częstotliwością, stale się uczę. Dziś na przykład z internetu oraz na tradycyjnym kursie pisania ikon. Wiele w sieci jest instrukcji malowania. Podobnie jak moi uczniowie - też je śledzę. To ciekawe, jak mając już wyćwiczoną rękę i oko można czerpać z satysfakcją z tych filmików "how to paint.." i cieszyć się, że lekcja przyszła tak lekko ;) Często są super przydatne przy tworzeniu realistycznych przedstawień, a o takie na ogół chodzi moim klientom.

W tym miejscu może pojawiać się pytanie. Czy to sztuka? Czy pisanie, że maluje się na zlecenie nie jest faux pa? Być może jeszcze przez wielu tak.

Wiem o malarzach, którzy wieszają swoją sztukę w galeriach i czują pustkę, a żyją z malowania na zlecenie np kopi obrazów sakralnych, tylko, że robią to w skrytości, albo tacy, którzy nigdy nie namalują inaczej niż “po swojemu’. Ja nie mam tak osobistego podejścia do swego malowania, nie definiuje mnie to jako człowieka. Dużo bardziej czuję się projektantką graficzną, być może przez wielokrotnie większą liczbę projektów graficznych względem obrazów jakie stworzyłam. A projekty graficzne jakkolwiek nie byłyby artystyczne, piękne, głębokie - służą celowi marketingowemu, są dziełami na służbie produktu.

Poza tym OD PUSZ CZAM, nie cisnę już w siebie tekstami rodem ze szkół artystycznych: tandeta, manieryzm, kopia, brak stylu, to ma być sztuka? itp. itd. Choć mam gust, wiem co jest efekciarskie, a co odkrywcze, głębokie, to nie zawieszam się już na tym. Jestem na etapie wyzwolenia od kieratu doskonałości.

Przez wiele lat po ukończeniu szkół artystycznych nie potrafiłam czerpać autentycznej przyjemności ze sztuki własnej. Generalnie już mi o 100 kroków bliżej do samej siebie i tego co po prostu jest optymalne, przyjemne, bez nadmiernej ambicji i napinki na dzieło. To tyczy się generalnie mojej twórczości w której jest taka mała, kolorowa, intymna nisza.. Natomiast wracając do obrazów zamówionych - nie szukam siebie w obrazie na zlecenie, nie nękam się przymusem nadania swego niepowtarzalnego stylu. Choć niektórzy twierdzą, że wszystkie moje prace są rozpoznawalne. Czasem myślę, że to byłaby nonszalancja, malować czyjąś twarz po swojemu, kiedy czeka na podobieństwo, a czasem myślę, że to dla mnie za trudne.

Kiedyś dostałam zlecenie 3 wielkich portretów od fantastycznej kobiety. Nie miała wymagań - maluj jak czujesz, jak Ci w duszy zagra, ufam. Jedyne co, że to mają to być portrety kobiet. Nieprzyzwoicie długo zwlekałam z rozpoczęciem, a Ona cierpliwie i ufnie czekała. Ta dowolność była emocjonalną trudnością, którą pokonałam, przez co stała się terapeutyczna.

Niemniej lżej mi jest malować coś czego ludzie się spodziewają. Mówię im wtedy - Ty masz ten obraz w głowie, już powstał, ja tylko muszę go namalować. Nie mam przez to zbytniej więzi emocjonalnej z tą pracą. Co jeszcze? Chcę żeby podobało się ludziom. Lubię najbardziej opinię mego męża. On ma nieprzeintelektualizowany gust. Jest przedstawicielem grupy, która lubi dobrą klasykę i mistrzowski warsztat. Jego każdorazowo świeże zaskoczenie: Ej.. Monika, ty umiesz malować! - powoduje, że czuję się jakby zauważył we mnie diamencik wystający spod piachu. Może dlatego, że nie rozmawiamy o sztuce, mamy inne humanistyczne wspólne tematy, nie maluję w domu. Dla niego jestem po prostu jego Moniką, z szeregiem innych zasobów, a malowanie wyskakuje Mu co jakiś czas. Poza głoskami od męża, bardzo lubię przekazywać klientowi pracę osobiście, zobaczyć błysk w oku. To najcenniejsze.

 

Na zakończenie dla kontrastu.

Inaczej przedstawia się sprawa moich prac osobistych, swobodnych, bo takowe też robię, trzymam w bezpiecznych miejscach. Lubię, gdy się podobają, coś odkrywają, prowadzą do jakiś skojarzeń, ale nie robię ich w tym celu, robię je bez uświadomionego celu. Doszłam do nich późno przez ciemny gąszcz wspomnień o lekcjach z plastyka.

Jak?

Napiszę innym razem.
:)

 

 

 

 

DOBRY CZAS .
Pracownia Artystyczna

Monika Tekielska-Chmielewska

tel. 698214420

pracowniadobryczas@gmail.com

Social Media

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.